wtorek, 22 maja 2012

złoto prl-owskie

Pako obudził mnie jęczeniem chyba przed szóstą. Leżałam, zdrzemnęłam się, śniło mi może coś, nie pamiętam - aż wyrwał mnie punktualnie o siódmej straszny huk. Pako udało się zrzucić z parapetu ciężki pojemnik pełen peerelowskich monet. Pojemnik służył jako blokada do lufcika. A złoto wstawiło się całą swoją wagę za tym wspaniałym celem. A teraz rozsypywały się monety różnej wartości po całym pokoju. Leżą na podłodze, pod kanapą, pod szafą, wszędzie. I lufcik nareszcie się otworzył! Ale kocurek mały, przestraszony pokazem własnej siły, nie wykorzystał drogi do wolności. Siada na stole, i z pobłażliwym uśmiechem, z bardzo wysokiej pozycji obserwuje mnie - pokutnicę, trzęsidupę zaspaną - jak ja na kolanach zbieram całe to zdewaluowane złoto i rzucam z powrotem w ten korkowy pojemnik.

Brak komentarzy: