W nocy po raz pierwszy siłą wyrzuciłam pana Pako z mojego łóżka. Zwymyślałam mu. Nie dał mi spać. Ganiał po kołdrze, skakał po moim brzuchu, po klatki piersiowej, wlazł mi na głowę. Myślałam, że poluje na kwiaty (pościel mam w kwiaty polne), na jakieś niewidoczne dla mnie pszczoły lub trzmiele na niewidocznej dla mnie kwitnącej łące. Jak tylko słońce wzeszło, dostałam wyjaśnienie z Paryża. Logicznie więc. Pako atakuje przeciwnika. Reaguje na moje ruchy pod kołdrą. Rozrabia, bo ma prawo do tego. Jest drapieżnikiem. Ma instynkty zwierzęce.
No dobrze. Jak się obudziłam leżał jak niewinne dziecko obok mnie. Dał się głaskać. Mruczał jak gdyby nigdy nic. Traktorek Mały.
A mądra, dojrzała Jogusia żyje w separacji z nami. Ma swój pokój, nie dokucza i unika lania zniecierpliwionej zastępczyni pani domu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz