czwartek, 31 maja 2012

język

Na koniec miesiąca zastanawiam się, czy kotom może zaszkodzić to, że ja nie mówię poprawnie po polsku. Przecież cały czas jakoś do nich gadam. I albo rozumieją, albo nie. Albo chcą, albo nie chcą. Pewnie to nie tylko zależy od poprawności językowej. Ale czy błędy gramatyczne mogą spowodować np zaburzenie nerwowe? Lub wzbudzać strach? Śmiech? Wprawiać ich w zakłopotanie?
Mąż stwierdził, że nic nie słyszy. W nocy, kiedy ja krzyczę na Pako, by się uspokoił, położył grzecznie i dał nam spać. Że nie słyszy, bo ja mówię po polsku, a podświadomie on wie, że nie do niego.

środa, 30 maja 2012

Wielka Miłość

Jak tylko Ja wstaję, to Pako szuka sobie innej poduszki ...
A Księżniczka Joga ma grubsze i miększe ode mnie futro.

wtorek, 29 maja 2012

pralka

Pako odkrył pralkę. To znaczy, pralkę jako mebel dobrze zna. Wdrapuje się na nim, kiedy kroję mięso, a jemu - Zniecierpliwionemu! - wydaje się, że to wszystko za wolno posunie się naprzód.
Pako odkrył pracującą pralkę, czyli fascynuje go ruch, to kręcące się za szybką coś. Pako lubi wszystko, co się kręci. Ostatnio lubi obserwować tłumy (dzieci, dorosłych, turystów, obcych, swoich) kręcące się dookoła cudotwórczego dzwonu przed oknem w kuchni. Siedzi na parapecie, gdzie już nie ma kwiatów, bo wyniosłam wszystkie na balkon. I patrzy. Co się tam za oknem dzieje. A teraz patrzy, co się w tej pralce dzieje. Ile jest piany, ile wody, ile materiału mokrego, i jak się to wszystko, dokąd to wszystko się posunie. 

poniedziałek, 28 maja 2012

popołudniowe spanie

Kotom to dobrze! 

poranne wstanie

Najbardziej koty się cieszą z naszego porannego wstania. Jedziemy pierwszym autobusem do lotniska. Więc o świcie jesteśmy na nogach, tak samo jak koty. One głodne, my zaspani. 

niedziela, 27 maja 2012

walizka

Z wielką ciekawością koty obserwują wieczorne pakowanie. Obwąchują walizkę moją, którą profesor zabierze do domu z połową moich rzeczy, bo już nie będą mi potrzebne. Walizkę jego już dawno przebadali wzrokiem oraz nosem. Wcale się nie boją, nikogo w tym domu, niczego.

sobota, 26 maja 2012

grzeczność

Sobotnia grzeczność w domu. Nawet księżniczka Joga nie boi się profesora, lecz domaga się jedzenie - spokojnym siedzeniem na progu kuchni i przekonującym patrzeniem. Pako skraca, nie rozumiem dlaczego, czas wieczornego jęczenia, a z nocnego skakania po kołdrę w kwiaty polne rezygnuje zupełnie.

piątek, 25 maja 2012

pytanie z Paryża

zabieracie Pako do Meldorfu? :))

Ja bym go wzięła, dlaczego nie. Ale może Joga go już nie oddaje w cudze ręce. I mąż nie chce dewastatora w domu. Wmawiam mu, że kot przecież u nas mógłby mieszkać w pięknym parku, w ogromnym (dla kota) ogrodzie dookoła domu. Wcale nie musiałby wchodzić do domu (gdzie wcale nie ma cennych rzeczy). A on na to, bo jest mądry, latem tak, a co w zimie? Już przed pierwszą burzą jesienną, przed pierwszym październikowym sztormie, żal Ci go będzie i ...

czwartek, 24 maja 2012

pokaz szaleństwa

Kocurek podpisywał się, zanim męska konkurencja się zjawiła w domu. Już śniadanie mi oddał pod nogi. Bulimiku, nienasycony! Obiad tak samo traktował. Pożarł i wymiotował. Potem pędem przez całe mieszkanie. Zrzucił po raz drugi peerelowskie nie koronowane złoto z parapetu w pokoju. Ale nie dość tego, zrzucił  żelazko z parapetu w kuchni, które tam spokojnie wystygło. A wieczorem bawił się duchami i muchami. Do walki z niewidocznymi dla mnie wrogami chciał naostrzyć pazury. Na niewinnym kwiatku przy oknie. I zrzucił go oczywiście ciężarem własnego ciała z parapetu. Rozleciała się piękna porcelanowa donica. Tymczasowa Pani Domu zbierała kawałki zanim wychodziła. Po mężu na lotnisko. A ten się spóźnił. I kot zmądrzał w ten czas i pokazał się grzecznie, jak dobrze wychowane dziecko.

środa, 23 maja 2012

męska zazdrość

Pako jest zazdrosny. Jutro mąż przyleci. A (dojrzewały już?) Pako od kilku dni zawsze wtedy, kiedy mąż dzwoni, kiedy ja z nim rozmawiam po niemiecku nieprzyzwoicie długo - zawsze wtedy Pako kręci się koło mnie, chce się położyć na mnie, stanowczo domaga się nieustannego głaskania. A jak tylko odkładam słuchawkę, to mnie już nie ma, bo pan Pako pędzi za muchami, pająkami, duchami ...

wtorek, 22 maja 2012

złoto prl-owskie

Pako obudził mnie jęczeniem chyba przed szóstą. Leżałam, zdrzemnęłam się, śniło mi może coś, nie pamiętam - aż wyrwał mnie punktualnie o siódmej straszny huk. Pako udało się zrzucić z parapetu ciężki pojemnik pełen peerelowskich monet. Pojemnik służył jako blokada do lufcika. A złoto wstawiło się całą swoją wagę za tym wspaniałym celem. A teraz rozsypywały się monety różnej wartości po całym pokoju. Leżą na podłodze, pod kanapą, pod szafą, wszędzie. I lufcik nareszcie się otworzył! Ale kocurek mały, przestraszony pokazem własnej siły, nie wykorzystał drogi do wolności. Siada na stole, i z pobłażliwym uśmiechem, z bardzo wysokiej pozycji obserwuje mnie - pokutnicę, trzęsidupę zaspaną - jak ja na kolanach zbieram całe to zdewaluowane złoto i rzucam z powrotem w ten korkowy pojemnik.

poniedziałek, 21 maja 2012

pokaz męskości

Może Pan Pako wcale nie chce opuścić nasze przytulne mieszkanko, gdzie ja mu przecież zapewniam byt materialny, higieniczny oraz emocjonalny. Może Pan Pako chce nam, księżniczce Jogusi oraz mnie, baby średniego wieku, pokazać kim on jest? Opiewa ściany w korytarzu, objęcza kafelki nad wanną w łazience, omamia ościeżnice okienne. Wyprawia nam kilkugodzinne koncerty wieczorowe, poranne oraz popołudniowe w punktach akustycznie najbardziej efektownych.
A my co na to?
Niewdzięczna Joga go bije i goni.
A niewdzięczne Ja błagam, by przestał.

niedziela, 20 maja 2012

księżniczka

Księżniczka Joga dziś kończy 12 lat! Pozuje do jubileuszowego zdjęcia po porannej niedzielnej toalecie z czesaniem. Pan Pako, wykończony półtora-godzinnym jęczeniem, zasnął w końcu. Nie zauważył, że drzwi na balkon cudem otwierały się. Dał nam święty spokój na kobiecy tête-à-tête.

sobota, 19 maja 2012

jęczydusza

Pako wyniuchał wolność. Jęczy i prosi bez końca z powodu zamkniętych drzwi i okien. Obwąchuje korytarz i drzwi wyjściowe-wejściowe - bo przez nie wczoraj wrócił z krótkiej wycieczki na świeżym powietrzu do domu. Odkrył lustro w przedpokoju. I płacze teraz razem ze sobowtórem nad ciężkim losem uwięzionego kota.

piątek, 18 maja 2012

chyba im jednak dobrze ...

... razem i w domu!

skok z balkonu

Byłam przygotowana na to. Wiedziałam, że to prędzej czy później nastąpi. Dziś rano w końcu sprawdziły się moje obawy. Pako skoczył z balkonu. Pako skoczył z nieba. W (jemu) nieznane.
Czyli nagle robiło się w mieszkaniu strasznie pusto. Od razu wiedziałam że kogoś brak. I od razu jasne było, kogo tu nie ma. Nie ma tego stworzenia, które najbardziej interesuje się tym, co jest poza murami tego mieszkania. Z rana mały kocur był wyjątkowo dynamiczny i skakał po moim brzuchu. Potem, jak brzuchu już nie było a sama kołdra stała się nudna, potem szukał inne pole działania. Skoczył za moimi plecami z balkonu. Szybko odnalazłam go. Kręcił się niepewnie po balkonie sąsiadów z parteru. Ale trudno mi było go przekonać, że jego dom znajduje się piętro wyżej za zamkniętymi oknami i drzwiami.

czwartek, 17 maja 2012

Bolero

Zbieram cytaty o kotach. W domu akurat święty spokój (nie przestaję się dziwić, ile koty potrafią spać, a to snem absolutnie głębokim, kamiennym, granitowym). Oto następny, tym razem z dziedziny muzyki poważnej, znaleziony na fajsbuku. Porzucił go tam Eric Whitacre, nowoczesny kompozytor i dyrygent wirtualnych chórów:
From The American Mercury, 1928: “Ravel’s Bolero I submit as the most insolent monstrosity every perpetrated in the history of music. From the beginning to the end of its 339 measures it is simply the incredible repetition of the same rhythm… and above it the blatant recurrence of an overwhelmingly vulgar cabaret tune that is little removed, in every essential of character, from the wail of an obstreperous back-alley cat…"

środa, 16 maja 2012

ratunku!

Co ja robię, jeśli mam karmić dwa koty (dwóch kotów? - nie wiem), a każdy z nich ma inne tempo jedzenia? Żarłoczny Pako, dorastający kocurek, od kilku dni regularnie się przejada i regularnie wyrzuca mi pod nogi to, co jego żołądek w danej chwili nie jest w stanie przetrawić. A ona, szlachetna Joga, woli delektować smakołyki. W eleganckim opóźnieniu zbliża się do kuchni, opanowana gra na pewną zwłokę. Mało je naraz i lubi wracać do miseczki po jakimś czasie. Wtedy, kiedy jej się podoba. Ale w ten czas obżartuch mały zdążył już dokończyć i jej porcję. Ciąg dalszy jest znany.
Nie odnoszę wrażenia, że coś z nim jest nie w porządku. Brak mu tylko rozsądku (ale komu nie brakuje?). Wypluwa i od razu jest znowu wesoły, znowu pędzi jak wariat po mieszkaniu za niewidocznymi duchami. No i oczywiście znowu jest głodny. Kot-bulimik?

wtorek, 15 maja 2012

spacer

Pani Joga coraz bardziej jest odważna. Chyba bystry Pan Pako pobudza ją do działania. Dziś pozwoliła sobie na spacer po klatce schodowej. Wróciłam z miasta, i prostodusznie otworzyłam drzwi, a ona tego właśnie momentu doczekała. I do widzenia!

niedziela, 13 maja 2012

kot pióra

Pako coraz bardziej interesuje się komputerem. Fascynuje go myszka pod moja ręką - ale też strzałka na ekranie. Obserwuje wszystko, co się rusza, miga. Zwłaszcza nocą. Pako zaczyna czytać i pisać. Biega po klawiaturze. Będzie wielkim poetą!

sobota, 12 maja 2012

kot z krwi i kości

Koty grzeczne w domu - a ja w mieście spotykam Kurta Webera, któremu zawdzięczamy prawie cała twórczość Mistrza. Pozwolę sobie przytoczyć cytat: 

"Dzisiaj, już w domu, wracam do swego wiecznego pióra, które otrzymałem kiedyś w prezencie od Kurta Webera. Nie wiem, czy przyniosło mi szczęście, ale przez piętnaście lat służy mi wiernie, wabi do białego papieru, narzuca się jak kot, kiedy otworzę szufladę, a po nocach słyszę cieniutki głosik tego niemłodego już watermana, który zachęcając do następnego eksperymentu obiecuje absolutny sukces, już tym razem na pewno, teraz to już pod słowem." (Tadeusz Konwicki, Wschody i zachody księżyca)

piątek, 11 maja 2012

Sprytność kotów

Zemściły się koty na mnie. Za to, że zostawiłam ich na własną łaskę, czyli na łaskę własnego losu. I zostawiły mnie. Zasnęłam zupełnie sama. Noc poślubną spędziłam w całkowitej samotności. Dogadały się koty, Dama z Maluchem, i wycofały się w wielkiej zgodzie do salonu królowej Jogusi.


czwartek, 10 maja 2012

Miesięcznica ślubu

W nocy zasnęłyśmy we trójkę na jednym łóżku - czyli koty łaskawie pozwoliły, że ja się wsunęłam między nimi pod kołdrą.
Postanowiłam rano, że więcej już nie będę histeryzować jak przeciążona, niedoświadczona matka. Koty przeżywają swoje dramaty. A ja przeżywam swoje. Np dziś obchodzimy z panem Arlt 221 miesięcznicę związku małżeńskiego, a co ja mam z tego, skoro mąż jest u siebie a ja u kotów? Małą jest pociechą, że teraz codziennie przechodzę przynajmniej dwa razy obok pałacu ślubu, w którym to się stało. Niech koty walczą, ile chcą. Niech sobie wywalczą jakiś rozsądny układ egzystencjalny. 

środa, 9 maja 2012

Normalka

Nie rozumiem koci duszy. Jogusia cały dzień surowo traktowała Pako. Biła go, przepędzała go, odstraszała go. Zabroniła mu wstęp do drugiego pokoju. Leżała w korytarzu i śledziła każdy jego ruch. a on, trochę płaczliwy, poddawał się. Zawiesił  broń, pokazał cała swoją niewinność, leżał do góry nogami. A ona mu jeszcze dała, chwyciła go za te niewinny, miękki brzuszek, drapała, gryzła (wiem, że stara Dama nie ma zębów , więc nic się nie stało). A potem nagle wskoczył do niej na łóżko, wyciągał łapy, wsunął pod jej brzuch. Zapadły oboje w głęboki sen. Wtulone w siebie.

wtorek, 8 maja 2012

Sielanka 4

Całkowity, rozkoszny relaks ...

Sielanka 3

A to - to już prawie zaręczyny!

Sielanka 2

Albo tak?

Sielanka

Popołudniowa sielanka.
Czy tak wygląda wojna?

pocałunek

Bitwa nocna była ostra. Biegania, lania, jęki, krzyki. Rzyganie (przepraszam, bardzo to, niestety, nieestetycznie). Wiecznie Głodny Kocurek chyba ze złości nażarł się wszystkiego, co w kuchni znalazł. Nawet masła z mojej kanapki! Tymczasowa Pani Domu zrezygnowała z kolacji i sprzątała. A właściwa Pani Domu, Jogusia obserwowała wszystko z daleka.
Później Pako wywalczył swoje miejsce na łóżku i szalał swoim zwyczajem (brak mi słów). W pewnym momencie nastąpiła cisza. Jakby nocna, przedpółnocna. Wykończony Pako leżał na łóżku ze swoim uwielbionym wielbłądem. Przyszła Joga, wskoczyła na łóżko, ogromna, czarna stała przed nim, a on wstał, trochę przestraszony. Tak mi się wydało. A ona czule polizała mu nosek.

poniedziałek, 7 maja 2012

Wojna pozycyjna

Wojnę domową prowadzoną nocą Joga niestety przegrała. Nie chce z nami spać. Wydaje mi się, że ze mną by wytrzymała na jednym łóżku, ale z dynamicznym Pako zdecydowanie nie. Mogę się mylić.
Wojnę pozycyjną natomiast, prowadzoną w ciągu dnia, coraz bardziej wygrywa Joga. Tak mi się wydaje, i znowu mogę się mylić. Ona zajmuje miejsce najwyższe w mieszkaniu (na szafie), kiedy on leży na łóżku. Obserwuje go cały czas, choć udaje, że śpi. A on udaje wtedy, że nic mu nie jest. Ale oczywiście czuje te oczy, które go śledzą. Ona chowa się pod krzesłem, pod stołem, pod kanapą wtedy, kiedy on szaleje i jak wariat pędzi wzdłuż i wszerz mieszkania. Ona niby się chowa przed nim, ale nadal nie spuszcza go z oka.
- Czy te koty się dogadają? - dzisiejsze pytanie z Paryża.
A ja nie wiem. Bo teraz są w wyjątkowej sytuacji, zależne od obcej osoby. I każdy z nich chciałby wykorzystać wyjątkowości sytuacji dla siebie. Manewry taktyczne. Wojna nerwów.

niedziela, 6 maja 2012

Tryb życia

Koty już zdążyły się przyzwyczaić do mojego rozkładu dnia, tak myślę. Koło wpół do jedenastej wychodzę, a po dwóch, trzech godzinach wracam. Zanim wychodzę zamykam drwi na balkon, i sprawdzam, czy okna są uchylone. Żegnam się z kotami, jak to się robi w cywilizowanym kraju. Jogusia tylko czeka, aż mnie nie ma, by się położyć na krzesło przed komputerem (lubi pisać). A Pako albo udaje, że mnie nie zna. Albo poluje na muchy.
A teraz chcę wychodzić i nie ma Pako. Ani w jednym, ani w drugim pokoju, ani w kuchni, ani w łazience. Ani na balkonie, ani w małym ogródku pod nim (boję się, coraz mniej, ale nadal się boję, że mógł spaść, bo potrafi wyłazić za barierką, i taki ostatnio jest zafascynowany fruwającymi w powietrzu pyłkami). Nie ma Pako. Ani pod kanapą, ani nad szafą. Sprawdzam wszystkie okna. A tu nagle patrzy na mnie. Z naprzeciw. Siedzi zadowolony na parapecie za zamkniętym oknem. Poza mieszkaniem. Biega wesoło po wąskim krawędzie, nad przepaścią dwóch pięter. Nad brukiem małego placyku, trójkątnego. Po tylnej stronie katedry. A tam się pchają tłumy. Wiernych. Turystów. Gadają. Pstrykają. Tu dopiero mógłby spaść. Wszędobylski!

sobota, 5 maja 2012

Wojna domowa

A poza tym trwa wojna domowa. Joga obudziła się z letargu i daje Wścibskiemu do zrozumienia, kto w tym mieszkaniu rządzi. Zajęła z powrotem miejsce na moim łóżku. Na razie w ciągu dnia. Pako jęczy i płacze, biega i szaleje. Zobaczymy, co będzie, kiedy ja się chcę położyć.

A co tam?

dla Marcina i Dagmary 2


Wścibski Pako obserwuje niebo.

Co tu?

dla Marcina i Dagmary

Wścibski Pako obserwuje świat.







piątek, 4 maja 2012

Kwiaty polne

W nocy po raz pierwszy siłą wyrzuciłam pana Pako z mojego łóżka. Zwymyślałam mu. Nie dał mi spać. Ganiał po kołdrze, skakał po moim brzuchu, po klatki piersiowej, wlazł mi na głowę. Myślałam, że poluje na kwiaty (pościel mam w kwiaty polne), na jakieś niewidoczne dla mnie pszczoły lub trzmiele na niewidocznej dla mnie kwitnącej łące. Jak tylko słońce wzeszło, dostałam wyjaśnienie z Paryża. Logicznie więc. Pako atakuje przeciwnika. Reaguje na moje ruchy pod kołdrą. Rozrabia, bo ma prawo do tego. Jest drapieżnikiem. Ma instynkty zwierzęce.
No dobrze. Jak się obudziłam leżał jak niewinne dziecko obok mnie. Dał się głaskać. Mruczał jak gdyby nigdy nic. Traktorek Mały.
A mądra, dojrzała Jogusia żyje w separacji z nami. Ma swój pokój, nie dokucza i unika lania zniecierpliwionej zastępczyni pani domu.

czwartek, 3 maja 2012

Odwilż

W domu odwilż, a na dworze upał. Z powodu święta narodowego koty rano dostały puszkę "Gourmet diamant", z trzema gwiazdkami na etykietce - jak na pozłacanych tabliczkach przy wejściach do pierwszorzędnych hoteli. Opiekane kawałki kurczaka w sosie. Pako nie dał mi spokoju, aż dostał swoją porcję i zjadł błyskawicznie. Zamknęłam go w dużym pokoju. I podałam Jogusi drugą połowę kurczaka w sosie. Sama zniknęłam w łazience. Zrozumiałam w końcu, że kocica nie znosi świadków, że potrzebuje trochę czasu, że mały cwaniaczek wszystko wyjada z jej miseczki, zanim ona się decyduje, czy jeść czy nie jeść z łaskawych rąk moich. No i eksperyment udał się. Nie zostawiła ani kawałka.
W południe na świąteczny obiad kroiłam świeżą wołowinę. Pierwsza Dama pierwsza przyszła do kuchni. Zjadła, grzecznie, w tajemniczej zmowie, zanim Pako obudził się i zorientował, co się dzieje.

środa, 2 maja 2012

Doniesienie z wanny

Pako jest wdzięczny i wesoły, a Joga dystansowana i smutna. Mały spał ze mną aż się wybrał na nocne wędrówki w poszukiwaniu nie wiem czego. A Dama spała na starym fotelu w drugim pokoju. Pogardziła porannym powitaniem. Pogardziła wykwintnym śniadaniem. Kryje się głęboko pod kanapą i nic o pięknym świecie nie chce wiedzieć. A Mały o mało nie dał mi się skończyć porannej toalety, skoczył do wanny i bezczelnie wpatrzył się we mnie.

wtorek, 1 maja 2012

Pierwsza noc sam na sam z kotami

Zasnęłam sama. W mieszkaniu cisza. Na podwórku też. Pako dotrzymuje Jogusi towarzystwa w drugim pokoju. Jest lojalny na kilka godzin. O czwartej ma dość. Budzi mnie. Domaga się jedno znacznie głaskania. Długotrwałego. Mruczy jak traktor (nie dziwię się, ostrzegła mnie Gr.). Po godzinie odchodzi, daje mi łaskawie trochę pospać. O szóstej znowu stoi, biega, skacze po moim brzuchu. Potem prowadzi mnie do kuchni. Pan Pako jest głodny
A Pani Joga dumna, nie pokazuje się na dzień dobry. Pewnie teraz jeszcze bardziej mną gardzi.